Jakimś cudem się tu znalazłeś/aś, tu, na moim blogu i zapewne się w tej chwili zastanawiasz, co tu właściwie robisz. Ogółem jestem tu (chyba) po raz pierwszy i nie ogarniasz, o co w ogóle chodzi.
Już wyjaśniam.
Ten post o nieco dziwnym tytule ma zawierać w sobie krótkie opowiadanie na Kreatywne Spojrzenie, a mają w nim się pojawić słowa okno, ptak i na dodatek ma w nim występować osoba czarnoskóra.
W tym przypadku horsefan zainspirował się wypracowaniem na fakultet z krytyki literackiej na taki zacny temat: Czy wierszyk o Murzynku Bambo można uznać za rasistowski?.
Zapraszam:)
O tym, jak horsefan spotkała Murzynka Bambo
O ile się nie mylę, to była sobota rano. Już drugi dzień
siedziałam nad pracą na zajęcia dodatkowe z literatury, a od tamtego czasu
dokument w Wordzie nie powiększył się o ani jeden wyraz.
Pusta, biała strona.
W innej sytuacji coś przyszłoby mi od razu do głowy, ale
tego dnia mój Mózg stanowczo odmówił współpracy. Właściwie, to zrobiło to za
niego od dawna zagnieżdżone w mojej głowie Dzieciństwo, które nigdy nie chciało
się wynieść. No, bo jak wierszyk o Murzynku Bambo może być rasistowski (albo
zawierać w sobie inne przekazy podprogowe)? Już wystarczająco się o tym
nasłuchałam w mediach – co chwila: musimy
go zakazać, on ma zły wpływ na nasze
dzieci… a potem nikt z tym nic nie robi. I tak w kółko.
![]() |
Źródło |
Zdesperowana i zarazem wściekła na siebie, cisnęłam
wygryzionym ze stresu ołówkiem o ziemię. Gdyby nie to, że o tej porze rodzina
jeszcze spała, to bym pewnie zaczęła krzyczeć.
Gdy po krótkiej chwili się uspokoiłam, zasiadłam ponownie do
Worda. I znów zaczęłam się gapić bezsensownie w ekran.
- Kurczę, gdyby ktoś mógłby mi to wszystko wyjaśnić… -
powiedziałam sama do siebie.
I wtedy stało się coś na pozór zwyczajnego. W szybę okna zastukał mały ptak, chyba wróbelek i odleciał. Z początku uznałam, że nie widział
szyby i zastukał w nią, bo chciał wlecieć do środka.
Lecz po chwili zorientowałam się, o co mu chodziło.
- Hej – usłyszałam obcy, dziecięcy głosik.
Poczułam, jak mięśnie mi się napinają, a serce zaczyna
łomotać.
- Ty się nie bać. Ja tu być, żeby ci pomóc.
Moja głowa powoli powędrowała w stronę, z której pochodził
głosik. Musiałam zatkać sobie usta ręką, żeby nie wrzasnąć.
Przede mną stał mały, czarnoskóry
chłopczyk. Miał na sobie tylko czerwone rybaczki. Uśmiechał się do mnie, z dumą
prezentując braki w mleczakach.
- Co… ty… tu robisz? – wykrztusiłam.
- Jak to: co ja tu robić? – oburzył się chłopczyk. – Ja,
Bambo, tutaj być, żeby ci pomóc w twoja praca. Przecież tego ty chcieć, prawda?
Przełknęłam ślinę.
- A jak… zamierzasz mi pomóc?
Bambo (bo nim najwyraźniej był chłopiec) wziął jedną z dwóch
poduszek do siedzenia i usiadł na niej naprzeciwko mnie.
- Posłuchać. – zaczął. – Ty musieć przestać myśleć o tym, jak
dziecko.
Wbiłam w niego wzrok.
- No, ale jak? Przecież to niemożliwe… - ledwie poznawałam
swój głos.
- Wszystko zależeć od tego, jak ty na to patrzeć. – słowa chłopca
przypominały mi mojego ulubionego mistrza Jedi. – Żeby to zrozumieć, ty musieć
myśleć przez symbole.
- Przepraszam… jak? – zamrugałam oczami ze zdziwienia.
Bambo ciężko westchnął i zrobił małego face palma.
- Jak? Jak?! No, co jak? Przecież ja ci, kobieto, to ciągle
mówić!
- Cicho, bo rodziców mi obudzisz… i psa…
W jednej chwili Bambo odzyskał rezon.
- Dobrze, teraz to ja przepraszać. Ale nic ci naprawdę nie
mówić, nie wiem… mleko? Mleko być białe.
Podparłam ręce na łokciach. Boże, jak mogłam tego nie
zauważyć?! Kilka minut później miałam zapisaną całą stronę, a to i tak nie był
jeszcze koniec.
- No i? – usłyszałam obok swojego prawego ucha głos Bambo.
- Mogę ci przeczytać?
- Nie, nie trzeba. Bambo wiedzieć, że ty wiedzieć dużo. Że
Bambo to Afryka, a mama to Europa. Że szkoła chcieć zrobić z Bambo Małą Europę.
Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi. Tak, doskonale
zdawałam sobie sprawę z tych wszystkich rzeczy, które wymienił. I paru innych,
których nie chce mi się wymieniać.
Bardzo szybko skończyłam pisać. Na końcu napisałam o pewnej rzeczy, o
której nawet Bambo nie wiedział. Mianowicie, było to podobieństwo do mojego
czteroletniego kuzynka. Aleks na pytanie swojej mamy, dlaczego jest tak
niegrzeczny w domu, odpowiedział: Mamo, nie
mogę być grzeczny i w przedszkolu, i domu. Ale jak chcesz – mogę być grzeczny w
domu, a niegrzeczny w przedszkolu…
- Bambo, może jednak ci przeczytać? – zapytałam, odwracając głowę
w stronę, przy której siedział chłopiec. Ale na jego miejscu nikogo nie było.
Rozejrzałam się po całym domu i nigdzie go nie było.
Zniknął, po prostu zniknął.
A może to wszystko tylko mi się wydawało…?
* * *
Okej, wiem, nie jest to tekst najwyższych lotów. Ale może uda mi się coś napisać lepszego, mam pewien... plan, powiedzmy.
Pozdrawiam
horsefan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz