niedziela, 15 stycznia 2017

TBR in 2017

Witajcie (już) w Nowym Roku!

Dawno mnie tu nie było, co? Cóż, kiedy parę miesięcy temu ostrzegałam, że może mnie tu być trochę mniej, nie spodziewałam się, że tak daleko to zajdzie. Ale, na szczęście, wszystko póki co zmierza w dobrą stronę.Udało mi się załatwić wszystkie sprawy z ocenami i... niedawno zaczęłam ferie:)

Tymczasem, przejdźmy do mojej takiej chciejlisty do przeczytania, czyli do To Be Read in 2017!
A tak jeszcze na marginesie, to kolejność wpisywania jest zupełnie dowolna;P



Harda oraz Królowa autorstwa Elżbiety Cherezińskiej

O Elżbiecie Cherezińskiej słyszałam stosunkowo niedawno, czyli jakieś trzy miesiące temu. Pewnie spora część z Was zna ją z różnych powieści historycznych, takich jak np. Turniej cieni czy Legion. Mnie osobiście zaintrygowała jedna z jej nowszych serii, ta opowiadająca o Świętosławie - córce Mieszka I i Dobrawy Przemyślidki. Co prawda, na temat tej książki słyszałam różne opinie, inne mniej, drugie nieco bardziej zachęcające, ale nigdzie chyba jeszcze nie przeczytałam, żeby Harda oraz Królowa powalały na kolana (no, może oprócz zachęcającej opinii na okładce tej pierwszej książki).
Cóż, trzeba będzie wyrobić sobie swoją własną opinię na ich temat.


 Miniaturzystka oraz Muza autorstwa Jessie Burton

Jessie Burton - podobnie jak pani Cherezińska - figuruje na liście autorów, o których istnieniu wiem od niedawna. Dowiedziałam się o jej książkach za pośrednictwem kanału Mai K. na YouTubie. O ile o Muzie nie przeczytałam jeszcze żadnego złego słowa, to z Miniaturzystką jest różnie. Z recenzji Marzeny z bloga Zaczarrowana dowiedziałam się min. że autorka ostro w niej skrytykowała wiarę chrześcijańską, a jak zapewne wiedzą niektórzy z Was, jestem praktykującą katoliczką. A może w Miniaturzystce pani Burton zamierzała skrytykować, mówiąc po naszemu: dulszczyznę, dość powszechną wśród osób wierzących?
Chyba będę musiała przekonać się o tym na własnej skórze.

Morfina oraz Król autorstwa Szczepana Twardocha


Kurdę, dużo tych "nowo poznanych" pisarzy na tej liście. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
#nie_ogarniam_życia
Teoretycznie Szczepan Twardoch powinien się znaleźć na początku tej listy, hmm, no cóż... mówi się trudno.
Tak czy owak (...Zbigniew Nowak - znacie ten żart? Zobaczycie go tu: klik!), pamiętacie jak w zeszłym roku pisałam o tym, że chciałabym przeczytać więcej klasyków i, ogółem rzecz biorąc, ambitniejszych książek? No właśnie. Bo skończyło się na przeczytaniu Dumy i uprzedzenia. Niestety.
O Szczepanie Twardochu może część z Was słyszała, część może nie. Otóż, pan Twardoch z pochodzenia jest Ślązakiem, do dziś na Śląsku mieszka i pisze na tematy głównie związane z poczuciem przynależności narodowej (czyli o czymś wprost dla panny Zofii).
Pierwsza z wybranych przeze mnie pozycji - Morfina - dzieje się przed i w trakcie II wojny światowej. Główny bohater to syn Niemca i spolszczonej Ślązaczki, sam jednak nie identyfikuje się ani z Niemcami, ani z Polską. Pragnie jedynie prowadzić odpowiadający mu do tej pory tryb życia - kobieciarza i hulaki. Jednak wraz z wybuchem wojny jest zmuszony do podjęcia wyboru strony, po której chce stanąć.  
Czy dokonuje tego właściwego?... A czy takowy w ogóle istnieje? 
Druga książka - Król - również dzieje się w czasach bliskich II wojnie, tzn. w 1937 roku, w Warszawie. Główny bohater ma siedemnaście lat, jest Żydem, bokserem i... to właściwie to wszystko, co o nim wiem.
Bo tym razem postanowiłam się nie faszerować spoilerami, jak to zazwyczaj robię. 
Aha, wiem jeszcze jedno. W tej książce jest bardzo powiązana z Żydami. 
A ja uwielbiam kulturę żydowską, tyle, że nie w tym ortodoksyjnym wydaniu. 
I podobno miałam co najmniej jednego żydowskiego przodka (ale to raczej tylko domysły... choć drugiej strony mój pradziadek miał żydowsko brzmiące nazwisko... naprawdę nie wiem).
Zapowiada się ciekawie.


Mam na imię Marytė autorstwa Alvydasa Šlepikasa


Ostatnimi czasy interesuję się... historią rzezi wołyńskiej. Tak, wiem, brzmi to dziwnie, zwłaszcza z ust gimnazjalistki. Ale wiecie co? Niedawno zdałam sobie sprawę, że u nas, w Polsce, mało się mówi o tym, co się stało ze społecznością niemiecką, głównie żyjącą na Śląsku i w Prusach Wschodnich, kiedy przyszli Sowieci.
A o tym właśnie opowiada ta, właściwie króciutka książeczka.
1946 rok. Powojenne Prusy. Kraj, którego właściwie już nie ma.
Mała Renata, podobnie jak wiele innych "wilczych dzieci", tuła się po lasach Litwy, próbując ukryć swoje niemieckie pochodzenie i znaleźć dach nad głową.
Kiedy los się do niej uśmiecha, znajduje nowych, litewskich rodziców, przyjmując nowe imię - Marytė.
 O tej książce dowiedziałam się przez zupełny przypadek, po prostu szukałam czegoś do przeczytania na wycieczce do Wilna, którą planuję w maju, w ramach mojego małego projektu "Czytam książki tam, gdzie dzieje się ich akcja". Co prawda, Litwa a Prusy Wschodnie to (tak jakby) trochę co innego, ale... można by przymrużyć tym razem oko;P A zwłaszcza wziąwszy pod uwagę fakt, że ta książka została uznana za najlepszą litewską książkę w 2012 roku. Więc coś musi w niej być.
A dlaczego wspomniałam o rzezi wołyńskiej? 
Ponieważ mówi się o niej ostatnio dość często, głównie w związku z obecną sytuacją na Ukrainie oraz krążąc wokół tematu "czy my naprawdę powinniśmy tym Ukraińcom pomagać" (film Smarzowskiego gorąco polecam, ale tylko dla mocnych! Ja po seansie miałam przez trzy dni coś na kształt depresji...). 
A o tym, co działo się w powojennych Prusach jakoś się milczy.
Kurczę, film "Róża" też muszę obejrzeć (o słodka ironio - ten też nakręcił Smarzowski...).
Cóż więcej powiedzieć?
Postaram się zrecenzować.

Trylogia Kroniki Dziwnego Królestwa autorstwa Oksany Pankiejewej 


Do zakupienia książek Oksany Pankiejewej wystarczyła dla mnie jedna rzecz. A mianowicie, napis na okładce, że trylogia tej zacnej pani spod Dnipropetrowska na pewno powinna spodobać się fanom prozy Olgi Gromyko. Później, po powrocie do domu, postanowiłam się zabrać za czytanie recenzji tej trylogii, tak by jak najlepiej upewnić się, czy napis na okładce nie kłamie.
I teraz, to w sumie nie wiem. Znaczy się wiem tylko jedno, bo to zgadza się niemal we wszystkich recenzjach, mówię tutaj głównie o pierwszym tomie zatytułowanym "Przekraczając granice" - że to powieść do bólu wręcz... dziwna. Okej, pewnie sobie pomyślicie teraz, że taki napis w ogóle nie powinien mnie odstraszyć - no, bo przecież ja uwielbiam wszystko, co dziwne i niekonwencjonalne w literaturze!
Hm, jakby to powiedzieć... z opisów wynika, że ta trylogia wykracza nawet poza moje standardy dziwności.
Jak na razie, to wiem, że chciałabym zrecenzować pierwszy tom. A dalej się zobaczy.

Sztylet Rodowy autorstwa Aleksandry Rudej  


Kolejna porcja wschodniej fantastyki. O autorce nie wiem praktycznie nic, oprócz tego, że ma dwie córki i obecnie studiuje w Polsce. Nie czytałam żadnej z jej wcześniejszych książek, ale wertując wujka Google'a zrozumiałam, że będę musiała je dopisać do listy książek do przeczytania, choćbym miała szukać ich we wszystkich filiach mojej biblioteki, rozsianej po całym mieście.
Hm, chyba ostatnio mam jakąś słabość do literatury o czarodziejkach, czarownicach, wiedźmach i innych tego typu. Najpierw Wolha Redna, później Flossia Naren, a teraz... Mila Kotowienko?
Się zobaczy, proszę państwa, się zobaczy.

Andumênia. Przebudzenie autorstwa Moniki Glibowskiej


Ojoj, bardzo u mnie sentymentalnie w tym roku. Oj, bardzo.
Przed państwem kolejna powieść, o której właściwie to niewiele wiem. Wzięłam ją ze zwykłego sentymentu ("Dary Anioła" wciąż zajmują zaszczytne miejsce w moim sercu...), bo po okładce od razu widać, że o aniołach... Chociaż później dowiedziałam się, że powieść ma tyle wspólnego z twórczością pani Clare co... okej, oprócz wątku aniołów, nie ma tu żadnych podobieństw z Kronikami Nocnych Łowców.
Hm, cóż by tu jeszcze dodać?
Ano - tutaj recenzji także się spodziewajcie:)


Xięgi Nefasa. Trygław Władca Losu autorstwa Małgorzaty Saramonowicz


Dobra, właściwie to wszystkie książki, które do tej pory wymieniłam należą do moich mikołajkowych nabytków. Natomiast tutaj chciałabym Wam zaprezentować powieść, która trafiła do moich zbiorów gdzieś tak na przełomie lipca i sierpnia zeszłego roku.
Dlaczego zwróciłam na nią uwagę? Po pierwsze, już nawet sam tytuł wskazuje na to, że będziemy mieli tutaj do czynienia z mitologią i kulturą słowiańską, a ja wprost uwielbiam motywy słowiańskie w literaturze:D
Po drugie, z tyłu okładki dowiedziałam się, że akcja powieści dzieje się za panowania Bolesława Krzywoustego, a ja - jako konkursowicz z historii - zaczynam coraz bardziej ciągnąć w stronę powieści historycznych...
To już ostatnia na tej liście powieść, którą chciałabym w tym roku zrecenzować:)

Rozważna i romantyczna oraz Emma autorstwa (a jakże) Jane Austen


Cóż, rok 2017 oficjalnie ogłoszono rokiem Jane Austen, a na mnie wciąż czekają na półce dwie powieści autorstwa panny Austen.
Cóż, chyba tutaj mniej się wypaplam, no, bo cóż tu Wam napaplać?
Cóż, zobaczy się, czy będzie mi się podobało jak Duma i uprzedzenie.

Dziwne losy Jane Eyre, Wichrowe wzgórza, Shirley, Villette, Lokatorka Wildfell Hall... wszystko spod pióra Charlotte, Emily i Anne Brontë



W pierwszej klasie gimnazjum miałam szansę poprowadzić lekcję języka angielskiego na temat życia i twórczości sióstr Brontë. Pamiętam, że nawet przeczytałam specjalnie do niej pewne opracowanie polskiego (!) literaturoznawcy, który w swojej książce dowodził min. że wszystkie powieści autorstwa tej trójki napisała w rzeczywistości tylko Charlotte, prezentując tym samym bardzo szczegółową znajomość biografii najstarszej
Brontë. Jednak to, czy naprawdę te wszystkie powieści zostały napisane przez Charlotte, pozostanie tajemnicą. 
A mnie czeka całe pięć książek do przeczytania! (Gdyby tylko nie ten egzamin, to bym się od razu na nie rzuciła...)



I to już chyba koniec mojej listy, choć i tak nie powiedziałam tu o wszystkich książkach, które bardzo chciałabym przeczytać w tym roku. Inne, których - muszę się do tego przyznać - nie chciało mi się opisywać, wymieniam tutaj:
  • Tetralogia Neapolitańska autorstwa Eleny Ferrante, 
  • "Imię róży" autorstwa Umberto Eco, 
  • "Świat Zofii" oraz "Córka dyrektora cyrku" autorstwa Josteina Gaardera, 
  • "Wodnikowe wzgórze" autorstwa Richarda Adamsa (który, nota bene, niedawno zmarł...), 
  • "Greccy bogowie według Percy'ego Jacksona" oraz "Greccy herosi według Percy'ego Jacksona" od  Ricka Riordana, oczywiście!
Pewnie w ciągu roku ta lista jeszcze urośnie, ale jak na razie - oto, co chciałabym pochłonąć po egzaminie!

* * *

Nie wiem czy wiecie, ale ostatnio polski dział firmy Allegro zaczął finansować serię filmików zatytułowaną "Legendy polskie", w której podania naszych przodków są zinterpretowane w naprawdę ciekawy, nowatorski sposób. Dodatkowo do każdego odcinka dorabiane są jeszcze teledyski z piosenkami.
A oto "Jaskółka uwięziona", czyli moja ulubiona:) :

 

A tymczasem ja już kończę, trzymajcie się ciepło w nowym roku i do zobaczenia w następnym poście!

horsefan

1 komentarz:

  1. Czytałam :Miniaturzystkę" (średnia książka) - jestem katoliczką, ale mi to zjechanie wiary jakoś nie przeszkadzało :P
    "Dziwne losy..." i "Wichrowe wzgórza" są naprawdę świetne!
    Od Jane Austen na razie czytałam tylko "Perswazje" (dosyć miłe spotkanie), ale przekonam się, jak wypadną jej inne książki.
    Pozdrawiam
    Tutti
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń

Szóstka Wron.