poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Wrażenia z UK cz. 1

Witam po jakże długiej przerwie!

Kiedy ostatnim razem pisałam, że wyjeżdżam na miesiąc, może większość z Was zaczęła się zastanawiać, dlaczego na tak długo. horsefan wolontariuszem? horsefan ratujący morświny i foki? horsefan pomagający w hospicjum? No, cóż, tak się składa, że chciałabym nim zostać, ale chyba jestem jeszcze na to za młoda...
Według niektórych moich znajomych, nauka w wakacje to grzech, i to ciężki;P Chyba wygląda na to, iż ten grzech ciężki popełniłam, bo pojechałam do Wielkiej Brytanii, aby... podszkolić mój angielski.


Ale nauka to nie jedyny powód, dla którego tam pojechałam. Drugi to, oczywiście, chęć poznania nowych ludzi, i to jeszcze zza granicy. Trzeci to strach. Strach przed czym? Otóż, moi kochani, ja od paru lat już z tym walczę (walczyłam, bo chyba można uznać go za oficjalnie zwalczonego, co?), ja... boję się wyjechać:
  • daleko od domu, 
  • na długo, 
  • bez żadnej rodziny ani znajomych.
Wiem, co możecie sobie pomyśleć - "Że ja niby jestem jak pięciolatka, bo boję się wyjechać od mamusi." Powiem szczerze, że nie byłam jedyna. Było kilka osób o stanie podobnym do mojego, zwanym homesickness. Pamiętam, jak rozmawiałam z Niką, Rosjanką z Łotwy, którą jej rodzice wysłali na obóz wbrew jej woli i obie się nawzajem pocieszałyśmy.

Pierwsze dni to był wręcz koszmar. Byłam w kompletnym szoku, łatwo było zachwiać moją psychiką, dość łatwo, by w każdym momencie, gdy ktoś pytał mnie o Polskę, mój dom i rodzinę, to wybuchałam płaczem. Byłam tak okropnie słaba... Ponadto moja współlokatorka z Serbii okazała się taka sobie. Raz się z nią pokłóciłam, ale potem czułam się okropnie, więc poszłam do Toma, jednego z nauczycieli, który naprawdę mnie pocieszył i doradził mi, jak dogadać się z Andreą - tą Serbką. Tak więc, poszłam do niej i porozmawiałam z nią. Niby się pogodziłyśmy, ale dwa dni później dziewczyna zadzwoniła do matki i miała z nią niezłą kłótnię. Oczywiście, panna czuła się paskudnie po tym, tak, że chciała się na czymś (kimś) wyżyć. I na kogo padł wybór, zgadnijcie? Na mnie, rzecz jasna!... Dalej to już było z nią takie lanie wody, że szkoda gadać. Ostatecznie wyniosłam się z tego pokoju i zamieszkałam parę korytarzy dalej, zupełnie sama. Mieszkałam tam do końca kursu.

Homesickness minęło po 1,5-2 tygodniach. Byłby to paskudny okres czasu, gdyby nie moje nowe koleżanki: bliźniaczki (dwujajowe) z Wenecji Alessandra i Angela oraz dziewczyna ze Sztokholmu - Elinor. Były naprawdę fajne, tylko wyjechały po dwóch tygodniach... niestety.
Potem myślałam, że będzie jeszcze trudniej, ale przyjechała do nas przemiła dziewczyna z Holandii (ogólnie na kursie było aż za dużo Holendrów;)), Eva. Poza nią było jeszcze wielu fajnych ludzi, ale było ich tak dużo, że wolę nie wymieniać imion. Dalej już mogło być tylko lepiej.

Podsumowując, miesięczny kurs angielskiego nie był taki straszny, jakby się to mogło wydawać. Jednak zanim pojedziecie, pragnę Wam doradzić w kilku sprawach:
  • nie nastawiaj się - ludzie nie muszą być tacy do kitu, a zajęcia nie muszą być do niczego. Postaraj się oceniać wszystko obiektywnie, niezbyt pesymistycznie, ale też nie za bardzo optymistycznie, 
  • też masz homesickness? Zapamiętaj sobie jedną rzecz - nie będziesz tam na zawsze. W końcu Twój obóz/kurs się skończy, a ty jesteś tutaj, by spędzić go jak najlepiej. Nie przejmuj się wrednymi ludźmi - jak są naprawdę uciążliwi, idź z tym do opiekunów - oni powinni załatwić sprawę,
  • macie czas wolny i się nudzisz? A może dodatkowe zajęcia Cię nie interesują, a wszyscy znajomi na nie poszli? Zabierz ze sobą coś, co lubisz. Jakieś książki, gazety, coś do rysowania. Raczej nie polecałabym elektroniki typu tablet lub PSP, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy będziesz musiał/a oddać ją pod opiekę nauczycieli,
  • chcesz zabłysnąć, ale nie wiesz, jak? Zobacz listę tzw. eventów i pomyśl, co mógłbyś zrobić. Pomóc w czymś drużynie? Zaśpiewać na Eurowizji albo zatańczyć w Dzień Sportu (jeżeli będziecie mieli coś takiego, jak ja)?
To jak na razie na tyle z porad, jak chcecie się jeszcze czegoś dowiedzieć - pytajcie śmiało w komentarzach:)

Po kursie udałam się z rodzicami do Londynu na 3 dni, ale o tym napiszę kiedy indziej.

Pozdrawiam

horsefan

1 komentarz:

  1. To, że tęsknisz za domem, nie znaczy wcale, że jesteś "pięciolatką, co boi się wyjechać bez mamusi". Znam Cię już trochę (kurde, znam Cię aż sześć lat, tak teraz sobie uświadomiłam...) i wiem, że masz problemy z nawiązywaniem nowych kontaktów, jesteś raczej domatorką i jesteś wrażliwa. Taką masz naturę. Ale naprawdę dobrze jest się wyluzować i postępować według Twoich rad. Trzeba nastawić się na dobrą zabawę po prostu:D
    Wredne dziewczyny zawsze się znajdą i na to chyba nie można poradzić nic. Ale bywa, no bywa. Trzeba ignorować.
    Mimo wszystko jednak to musiał być naprawdę fajny wyjazd. Mili instruktorzy, ludzie z całego świata, czy tam całej Europy, nowe znajomości, pewnie fajne zajęcia... i pewnie teraz wymiatasz po angielsku!:D Napisałabym, że zazdroszczę, ale nie zazdroszczę, bo ja też miałam świetny obóz- literacki, w górach. Możesz poczytać na moim blogu. Też byłam wystraszona, bo pojechałam w góry, czyli na drugi koniec Polski. Wydawało mi się, że to tak daleko, ale w porównaniu z Twoją wyprawą...
    Napisałam Ci esemesa w sprawie wyjścia, tak jakby co;)
    Pozdrawiam!
    Pola

    OdpowiedzUsuń

Szóstka Wron.