czwartek, 12 lutego 2015

Hity końca 2014 i początku 2015 roku

Hej Czytelnicy!

Nowy rok powitałam razem z Wami na tym blogu, jednak nic poza tym nie pisałam.
Dlaczego? Otóż, mam w planie jeszcze dwa posty, bardzo filozoficzne, jednak z pewnych względów ciągle nie mogę ich ukończyć. (Choćby dlatego, że 9 lutego obchodziłam urodziny, więc od razu zaczęły się plany imprez i inne tego typu...) 

Postanowiłam więc, że napiszę coś o tym, czego ostatnio słucham, co czytam i ogólnie, jak horsefan spędziła ostatnie kilka miesięcy:)

Udałam się z rodzicami na film "Igrzyska Śmierci: Kosogłos cz. 1" i film, pomimo wielu negatywnych recenzji na jego temat, bardzo mi się podobał, choć muszę przyznać, że w pewnych momentach wydawał się trochę niedopracowany, a pewne zmiany bardzo zmieniły fabułę...
Tak, czy owak, zakochałam się w dwóch piosenkach z tego filmu - pierwsza to "Hanging Tree" (pol. "Drzewo wisielców"), której treść pojawiła się już w powieści S. Collins i miała w niej niemałą rolę. Wykonanie Jenniffer Lawrence jest na swój sposób ciekawe, mogę go słuchać na okrągło. Jest w nim coś, co bardzo pociąga. Słyszałam jednak, że aktorka, kiedy usłyszała, że ma zaśpiewać do tego filmu, zaczęła płakać, ponieważ nie znosi swojego głosu...


 Drugą z nich jest "Yellow Flicker Beat" - piosenka, która zaczyna się wraz z napisami na koniec filmu i tak samo, jak w poprzedniej, jest w niej coś pociągającego, co sprawia, że nie mogę się od niej oderwać. Piosenkarka, która wykonała ten utwór, nazywa się Ella Yelich-O'Connor, działa od 2012 roku (miała wtedy bodajże 16 lat) pod pseudonimem Lorde. Po tym kawałku sięgnęłam po resztę jej twórczości i zauważyłam, że jej piosenki eksponują wręcz esencję jej głosu. Kiedy puściłam jej piosenki mojemu tacie, powiedział on, że mają one coś w rodzaju tego "indiańsko - papuaskiego" brzmienia i kiedy sprawdziłam, skąd dokładnie jest Lorde, okazało się, że pochodzi z Nowej Zelandii...;)


A tutaj inne kawałki, w których się zakochałam: Royals, Buzzcut Season i Glory and Gore.





Teraz coś innego...
Piosenki, w których zakochałam dawno temu, a wśród nich:
 1."Królestwo i Pół" (Gaba Kulka), 2. "Do Rycerzy, Do Szlachty, Do Mieszczan" (zespół Hey),  3. "Ballada o czarnej śmierci" (zespół folku celtycko-słowiańskiego GreenWood), 4. "Kołysanka Piastowska" (GreenWood), "Pieśń Słowana, czyli Legenda o Smoku Wawelskim" (także zespołu GreenWood)  - zakochałam się w nich ze względu na klimaty fantastyczno-średniowieczne, które wprost ubóstwiam.
Posłuchajcie:)











Okej, koniec muzyki. Czas na literaturę.
Tutaj nieco ubogo, głównie ze względu na moje wszechobecne lenistwo i lektury szkolne. (Ale pozwolę sobie dodać kilka pozycji, które chciałabym przeczytać...)

  • Igrzyska Śmierci: Kosogłos


Wbrew licznych negatywnych recenzji na temat tej książki, zgadzam się w 99,9% z opisami z tyłu okładki. Trzecia część słynnej trylogii o przyszłości Ameryki Północnej jest bardziej filozoficzna od swoich poprzedniczek, ale też bardzo dołująca, dlatego nie polecam jej ludziom tzw. nadwrażliwym. Dokładniejsze rozważania na jej temat pojawią się wkrótce:)

  • Potop 


Druga część jakże ważnej dla nas, Polaków, Trylogii Henryka Sienkiewicza. Jak do tej pory (na ten moment jestem na str. 214, co stanowi... mniej niż jedną czwartą) powieść jest w miarę ciekawa, ze wszystkich postaci chyba najbardziej lubię Zagłobę... Filmu jeszcze nie obejrzałam, ale zamierzam to zrobić w najbliższym czasie.

  • Kapłanka w bieli


Tę książkę jakiś czas temu poleciła mi koleżanka Kaja, którą możecie znaleźć na tym blogu. Niestety, na długo zapomniałam o niej. Jednak odmienił to pewien dzień, w którym mianowicie udałam się do Empiku. Zobaczyłam ją na półce z fantastyką dla młodzieży i moje zielone oczka się zaświeciły... Wg opisu zapowiada się nieźle, a czy tak będzie... to się okaże;)

  • Opowieści ze świata Wiedźmina...
...czyli hołd pisarzy rosyjskich i ukraińskich dla Andrzeja Sapkowskiego


 Po raz pierwszy na tę pozycję natknęłam się będąc w angielskim Oxfordzie. Byłam - jak się pewnie część z Was domyśla - na miesięcznym kursie językowym w UK i akurat wybraliśmy się na wycieczkę, w którą wliczały się również zakupy. Wraz z Unnur, koleżanką z Islandii, postanowiłyśmy zajrzeć do księgarni. Szukałam wówczas innym książek, głównie oryginalnych wersji tego, co zdążyłam wcześniej przeczytać po polsku. Zobaczyłam ją, ot tak sobie leżącą na półce, i poszłam sobie gdzie indziej.
Wracając jednak w zeszłym tygodniu z wypadu narciarskiego do Włoch, będąc na lotnisku im. Chopina w Warszawie, zajrzałam z mamą na stoisko z książkami i mój wzrok przykuła właśnie ta książka. Jest ona zbiorem wszelkiego rodzaju opowiadań fantasy, napisanych na bazie twórczości naszego polskiego pisarza Andrzeja Sapkowskiego, którego ja zwykłam nazywać również Polskim Tolkienem. Przeczytałam kilka fragmentów i muszę przyznać, że są wciągające:)

  • Introwertyzm to zaleta


Jeszcze do niedawna sądziłam, że "coś jest ze mną nie tak". Zobaczyłam raz filmik na YouTub'ie opisujący różnice pomiędzy introwertykami a ekstrawertykami i wówczas zaczęła mi się nasuwać w głowie myśl, że mogę nie być ekstrawertyczna. Gdy za pośrednictwem pewnej znajomej mojego taty dotarłam do tej książki, zrozumiałam, że jestem introwertyczką. I naprawdę - to nie jest nic strasznego. Nie oznacza to, że jestem nieśmiała albo aspołeczna - ja po prostu różnię się od pozostałych 3/4 świata... w jak najbardziej pozytywnym sensie. Polecam ją zarówno introwertykom, którzy chcą bardziej poznać siebie, jak i ekstrawertykom, którzy bardziej pragną zrozumieć pozostałą 1/4 ludzkości:)

  •  Pozwól, że ci opowiem... 
...czyli bajki, które nauczyły mnie, jak żyć.





Akcja rozgrywa się w dzisiejszej Argentynie. Narrator opowiadania, Demián, trafia ze swoimi problemami do nietypowego terapeuty. Jorge Bucay od lat pracuje w tzw. podejściu Gestalt, czyli opowiada filozoficzne bajki, czerpiąc przy tym z tradycji żydowskiej, chrześcijańskiej, hinduskiej i buddyjskiej. Gorąco polecam:)

Teraz czas na filmy. A właściwie na jeden. 




Francuski film znany w Polsce pt. "Amelia" opowiada historię młodej, introwertycznej paryżanki Amelii Poulain, która całe swoje dzieciństwo była zmuszona spędzić bez rówieśników, na wpół w świecie wyobraźni, na wpół z nerwową matką i załamanym ojcem. Pracując w małej kawiarni, knuje wiele misternych intryg by uszczęśliwić ludzi wokół... 
Pełna humoru historia (narracja jest po prostu fantastyczna!), pokazująca również świat z punktu widzenia wcześniej wspomnianych introwertyków, którzy nierzadko uchodzą za dziwaków i nieśmiałych... 


To wszystko z hitów, cóż więcej...?

Pozdrawiam

horsefan

1 komentarz:

  1. To już wiem jaki film dzisiaj będę oglądać :) Ktoś mi już kiedyś "Amelię" polecał, ale jakoś wyleciała mi z głowy ;c Kosogłosa czytałam i bardzo mi się podobał, na filmie też byłam, nieco zawiodłam się, że znowu podzielili jakiś film na 2 części ale ogólnie wrażenia w miarę pozytywnie, chociaż wyobrażenia co do dystryktu 13 miałam zupełnie inne ;) Na mojej półce w domowej biblioteczce również leży sobie "Kapłanka w Bieli" i czeka na 'swój czas', a obecnie czytam inną serię tej samej autorki czyli trylogię "Czarnego Maga" i jak na razie jest bardzo fajna :D

    OdpowiedzUsuń

Szóstka Wron.