Tytuł: Czerwień Rubinu
Tytuł oryginału: Rubinrot
Autor/ka: Kerstin Gier
Trylogia: Trylogia Czasu
Rok wydania (w Polsce): 2011
Gatunek: fantasy, romans, przygodowe, obyczajowe
Trylogia
Czasu jest tak wciągająca, że w zasadzie należałoby powiedzieć: «wsysa»;
jest dowcipna, a zarazem totalnie romantyczna. Pewnego dnia
szesnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie –
niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie
jest jedynym podróżnikiem - istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się
kontrolą dwunastu podróżników w czasie – Gwen jest ostatnim z nich.
Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek:
Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste gdy się skacze tam i
z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII.
wieku.
~fragment opisu ze strony lubimyczytac.pl (klik!)
Cóż, od Wiedźmina kiedyś trzeba było odpocząć. A poza tym, na mojej półce znajdują się inne książki, których od ponad roku nie tknęłam...
...jak się pewnie spodziewacie, Czerwień Rubinu jest jedną z nich. Nie wiem, czemu tak długo jej nie tknęłam - może to dlatego, że wstyd pokazywać się z takim romansidłem w szkole?
Wczoraj postanowiłam, że nie ma już sensu dłużej tego przeciągać i wzięłam się za czytanie. Nim się zorientowałam, byłam już na setnej stronie. Akcja jest wartka i porywająca, ale to nie ona okazała się - w moim odczuciu - najlepszą zaletą tej książki.
Tą najlepszą zaletą jest... główna bohaterka. Gwen wydała mi się być bardzo naturalna, ludzka. Nie przypomina w żadnym stopniu Marysi Sójki; ma swoje wady i zalety, jak każdy inny, a sposób w jaki opisywała całą historię bardzo często doprowadzał mnie do śmiechu.
A Gideon? Powiem krótko: okazał się lepszy, niż sądziłam. W tego typu powieściach to właśnie ci "mhroczni" chłopacy mnie niesamowicie wkurzają*, a tutaj... nie miałam nic przeciwko niemu. Na początku myślałam sobie, że coś jest ze mną nie tak - no bo jak? Wszyscy tacy horsefana wkurzali, a teraz co?...
...Cóż, tutaj muszę złożyć gratulacje autorce - przedstawiła Gideona w sposób pozbawiony większości - jak ja to mówię - sztucznych brokacików, czyli przesłodzeń, wyolbrzymień itp. :)
Podsumowując, powieść nie jest jakiś wysokich lotów, nie uświadczymy w niej dylematów moralnych i skomplikowanych kryminalnych zagadek. Mimo tego, zgadzam się ze stwierdzeniem z okładki:
"W Czerwieni Rubinu im więcej szczegółów poznajemy, tym bardziej interesująca okazuje się główna zagadka" (autor: A. Chojnowska)... i przy okazji dodam tu coś od siebie. Dzięki narracji pierwszoosobowej nie tylko dobrze się bawiłam, ale także miałam wrażenie, że jestem tam, gdzie bohaterowie i przeżywam ich przygody razem z nimi. (A ostatnio zdarza mi się to coraz rzadziej...)
*oj, długo to zajęło, zanim wreszcie polubiłam Jace'a z Darów Anioła. Ale jak już do tego doszło, to uznałam, że moglibyśmy być rodzeństwem;P
Tak więc, zacni Czytelnicy (zacny... to takie zacne słowo:p) życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku i... co tam jeszcze sobie wymarzycie:)
Pozdrawia
horsefan